środa, 26 listopada 2014

Festiwal Kaeptn Book

Byłam w Bonn na festiwalu książkowym  Kaeptn Book.

Okazało się, że mimo bariery językowej, świetnie się z Państwem Przedszklactwem rozumieliśmy. Choć wiadomo- nie zawsze i nie do końca. Na życzenie publiczności powołałam do istnienia nosorożca, który tak naprawdę miał być jednorożcem.


 Jak widzicie, w ramach krzewienia polskiego folkloru tańczyłam (bezwiednie)  kujawiaczka. . Na zdjęciu przesympatyczna tłumaczka- Beata Wodara


Fotek mam mało, bo w ferworze zabawy trudno  strzelać zdjęcia  z biodra. Temat był  smoczy- lokalna legenda opowiada o Bestyi która miała brzydki zwyczaj palenia oddechem statków na Renie. No ale i nasz Wawelski nie od macochy! Po wysłuchaniu >niemieckiej wersji książki , obejrzeniu wizerunków rozmaitych smoków, również  ciap, gap, fujar, filutów i istnych przytulanek do zobaczenia >>>TUTAJ
dzieci rysowały gadzinę jaką same chciały by mieć w roli zwierzątka domowego...
Wizerunki -mieściły się w kolorowych kopertach


choć niektórzy hodowcy smoków woleli solidniejszy format A3 

To dzieło Sylwii, dziewczynki  z zespołem Downa, która machnęła 3 duże ekspresyjne rysunki. 




 Towarzystwo  sprawdzało też osobiście czy kosmiczne smoki mają przyszyte prawdziwe koraliki czy też nie







Na kopercie cheruby wypisywały swoje imię (czasem pierwszy raz w życiu- kopiując literka po literce ze wzoru) a na pustym znaczku pocztowym rysowały swój autoportret. 



                      Kulminacją było przybicie takiej oto niepozornej pieczątki

W czasie tej doniosłej chwili miałam czterech małych Germanów na plecach, a spod każdej pachy wysuwała się mała łapką z kopertą do podbicia.
                                                                    *

 Były też zabawy Kuleczkowe




Można było pogłaskać Pypcia, i ścisnąć za dziób Katastrofę. Ściśnięta barrrrdzo mocno kichała. Myślałam że nam z lubą Katastrofcią odpadną dzioby przy tej operacji.

 Ale jak widać nie odpadły.


Słuchaliśmy opowiadania "Wszystko" z tomu "Pan Kuleczka. Radość" Wojciecha Widłaka, dywagowaliśmy do czego może posłużyć zwykła, najzwyklejsza kartka papieru, na wyświetlanych slajdach szukaliśmy  małej muszki  Summ Summ, zastanawialiśmy się dlaczego Pan Kuleczka nie przyjechał osobiście
a potem...

... powstały  kuliste dzieła o wysoce optymistycznym wydźwięku.


Tak więc opinia o wysłaniu mnie do Niemiec w ramach słusznej pomsty za II Wojnę Światową jest nieco przesadzona!

7 komentarzy:

  1. Elu, jakie miałaś piękne serce na wierzchu!

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie tyle serce na wierzchu co zapadłe w głąb dekoltu korale:o)
    Pierwsze z góry KLIK!
    Ale będę obstawać przy maksymIe mojego Męża, który twierdzi, ze "każdy ma taki przypadek na jaki zasłużył.!".

    OdpowiedzUsuń
  3. ... dodajmy, ze jakby tego bylo malo, w czasie tej donioslej chwili Dynka koniecznie musiala ci sie zwierzyc z sekretow.
    Ciezkie jest zycie Artysty!

    A! Dynie mialam zmierzyc! Plask w czolo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli nie było tak źle :) Znaczy, że teraz można jeździć częściej i coraz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie myślę, że Pan Bóg stworzył mnie po to, żebym siedziała w pracowni i dziubała z pieśnią na ustach nowe obrazki. Zwykle utwierdzam się w tym przekonaniu po powrocie z męczącej podróży, a potem- z czasem mi mija...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może ewentualnie nazywać się introwertyzm - u innych nie jestem pewna, u siebie tak. Mam i lubię :) Bez względu na nazwę, miło później podziwiać te wydłubane obrazki.

      Usuń
  6. Zobaczyć i ścisnąć Pypcia i Katastrofę - moje dzieci dałyby się za to pokroić :). Pozdrawiam ciepło (i zapraszam "do siebie")

    OdpowiedzUsuń