Słuchajcie, słuchajcie byliśmy razem z Panem Sierotką na mniej więcej zylionie spotkań z dziećmi. No, może tylko na milionie: w Chrzanowie, Balinie, w Płazie, Pogorzycach, Garwolinie.
A! Na deser pojechałam jeszcze na >>> Festiwal Ojce i Dziatki w Lublinie, gdzie gościła nas arcysympatyczna instytucja- Dom Słów.
I gdzie spotkałam Piotra Fąfrowicza. To się nazywa pełnia szczęścia.
Inspiracją spotkań w chrzanowskich bibliotekach były książki Tomka Samojlika "Bercia i Orson" i "Ambaras".
Tu młode demiurgi mierzą się z tematem TAMA BOBRÓW.
choć były też tematy bardziej sielskie, jak np. TRZY ZAJĄCE
albo najwyraźniej jabłkożerne LISY
współpraca kwitła, bo dzieci rysowały na dłuuuugim papierze z rolki
A to albumy ze zwierzakami, który ofiarnie wozimy ze sobą na leśne zajęcia. Kiedy młody twórca zaczyna jęczeć, aaaale ja nie uuuumiem lisa, dzięcioła, salamandryyy, myk- dzięki wcześniej przygotowanym zakładkom pokazujemy fotkę. I jęk ustaje, młody twórca spokojnie rysuje.
Jakby komuś było dziś smutno- proszę bardzo, już przez przewody lecą WIEWIÓRECZKI!
Karteczki, jak ta powyżej z napisem RODZINA DZIKÓW, dzieci losują na początku zajęć.
To bardzo emocjonujący moment. Również dla nas, kiedy och- och któżby się tego mógł spodziewać- okazało się że pięciolatki nie umieją czytać!
Ale z pomocą Pań Wychowawczyń i Bibliotekarek - daliśmy radę.
Jeden z worków na losy.
Przedszkolaki nie umieją może czytać, ale umieją skubaniutkie rysować!
Gdyby ktoś nie zauważył- po lewej regularny BÓBR.
Niektóre cherubinki pierwszy raz (wzrusz) pisały swoje imię i mówiły z triumfem:
JUŻ UMIEM PROSZ PANIO0ooM JUŻ UMIEEEM.
Były DZIĘCIOŁY proszę ja Was, NIEDŹWIEDZIE o bardzo smukłych nogach...
wesołe LISY...
ROBACZKI, ŚLIMAKI...
SARENKI i rodzina MRÓWEK.
Powalające WIEWIÓRECZKI...
groźne SALAMANDRY i przyjazne ŻUBRY!
W Balinie, Pani Bibliotekarka zrobiła błyskawiczną wystawę prac dzieci. O:
Robiliśmy wyklejanki z kolorowego papieru, a na innych zajęciach kukiełki, urządzaliśmy Panu Kuleczce dom, dzieci tworzyły książeczki i cuda-wianki, ale ponieważ czuję, że już znokautowałam Was leśnymi zwierzakami, na słownym opisie zakończę.
No dobra, jeszcze jedna fota. Bardzo podobało mi się w Garwolińskiej bibliotece, że wysokość regałów, rośnie wraz z dziećmi i ich apetytem na czytanie.
Ale ekstra! Ja poproszę więcej takich relacji! Budzą we mnie dziecięcą radość :)))
OdpowiedzUsuńCudowne dla mnie w dzieciach jest też to że one są tak szczerze zachwycone tym co zmalowały, czysta radość tworzenia. Bez tego zwątpienia, skromnisiowego krygowania nas dorosłych.
OdpowiedzUsuń