No i powiedzcie mi jak to jest. Chodzi człowiek do Ognisk Plastycznych i eMDKów, studiuje na ASP, (na wszelki wypadek na dwóch wydziałach), maluje, maluje, oraz maluje, wycina i haftuje... Pół wieku igrców plastycznych i BĘC! okazuje się, że dzieci robią fajniejsze rzeczy, ot tak z marszu, bez przygotowania. Do tych wniosków przywiodły mnie warsztaty plastyczne po sąsiedzku- w Zielonkach, Przybysławicach i Bibicach.
Dzięki tym sympatuchom wiem, że Pypeć potrzebuje do szczęścia skarpetek.
Albo łat.
A Pan Kuleczka? Za każdym razem inny, i za każdym razem podobny do siebie że JEJ!
Taka to była ekipa:
Zajęcia uznaję za udane, kiedy dzieci nie chcą wychodzić na przerwę między dwiema godzinami lekcyjnymi. Rozmawiam z małym, rozpłonionym demiurgiem o rozwiązaniach konstrukcyjnych jego papierowej antresoli, a ten z nogami splecionymi w precel, szczypiąc się po rozporku nie, nieeee, NIEEE! wcale nie musi iść do toalety.
Antresola z okrągłym okienkiem, niewidoczną tu na fotce drabiną i zjeżdżalnią. I szafą pełna super-ciuchów.
O mamo, jakie to jest fajowe miejsce. Prowadzi je Ania Łukasik, która jakieś 100lat temu w Warszawie wymyśliła cykl wystaw ilustracji pod hasłem
Tak mniej więcej wyobrażam sobie przedszkole idealne. Pasą się te cherubiny pod chmurką, opiekują się nimi młodzi, ale charyzmatyczni ludzie, którzy gadają, śpiewają, żartują po francusku i angielsku. Przedszkolaki mają jakieś altany i schowanka, zadaszoną wiatę na wypadek niepogody, kuchnię błotną, domki dla owadów, karmniki, ogródek z sadzonkami, huśtawki, i prawdziwy, pachnący sosnowy las za progiem.
Najpierw z grupą starszaków rozmawialiśmy o książkach Tomka Samojlika "Ambarasie", "Berci i Orsonie"
A potem z maluchami tworzyliśmy puzzlowe serducho. Ponieważ młodsze dzieci nie znają jeszcze dobrze liter zastosowałam takie rysunkowe symbole.
To co mnie szczególnie ujęło w tym przedszkolu, to uwaga jaką poświęca się uczuciom, relacjom między dziećmi i uwrażliwianiu ich na przyrodę. Zajrzyjcie na stronę >>>Cudów, fotki Ani Łukasik opowiedzą Wam dużo o tym miejscu.
A!I jeszcze znalazł się czas na laurki dla Mam ( akurat był 26.05) i udało mi się sfotografować tylko tę złotą rybkę spełniającą życzenia.
I sama rykoszetem dostałam wprost w serducho takiego oto smoka:
A potem były warsztaty w Badecie, warszawskiej kluboksięgarni dla dzieci.
Dzieci zgadywały czy do pracy nad konkretną książką potrzebne były mi pędzle, kredki, nożyczki czy może igła z nitką.
Po odczytaniu fragmentu "Berci i Orsona" Tomka Samojlika, przyszedł czas na oglądanie dużych plansz z ilustracjami i wreszcie na wałki, szerokie pędzle, mieszanie farb w różnych odcieniach zieleni i leśne zwierzaki z plasteliny.
Wśród mieszkańców lasu: niedźwiedzi, lisów, wiewiórek, orzesznic i ślimaków
...znalazł się też ten oto niebieski ptak.
Mufinkowe serwetki pozwalały zabrać ze sobą zwierzaki do domu.
Niestety, niestety, po 18latach działalności
superowy Badet zamyka się z końcem czerwca,
trwa wielka stacjonarna wyprzedaż książek.
Zrobiłam na tę okazję ramkę do pamiątkowych fotek.
Czeka na Was w Badecie na Letza 35a w Warszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz