Każdy z dwudziestu paru cherubów dostał dwie białe papierowe figurki złączone łapkami i miał za zadanie narysować siebie i swojego najlepszego przyjaciela (ew. tatę, kuzynkę, brata). Blond dziewczę- pierwsze z lewej dokleiło też przy nogawicy swych dżinsów ukochanego kotka. Było sympatycznie, choć duduś taki jak ja, który całymi dniami siedzi w ciszy swojej pracowni, po intensywnym zetknięciu z żywiołem leży potem tylko w rogu ringu cicho skamląc.
Nie, nie. To nie wąsy, to zarysowane śmiałą ręką zakończenia uśmiechów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz